Lost Souls w CD-ActionCD Action 5/02 | Click 3/02 | Świat Gier Komputerowych 3/02 Polsko – niemieckie Zuxxex Entertaiment, spadkobiercy niemieckiego Topware, dało się już poznać jako twórca RTS-ów najwyższej klasy. Stworzona przez firmę seria Earth, zwłaszcza zaś pozycje bazujące na znakomitym trójwymiarowym enginie graficznym, stworzonym w krakowskich studiach Realisty Pump – a więc Earth 2150 i jego bezpośredni sequel – The Moon Project, tak w prasie branżowej, jak i w największych serwisach sieciowych zdobywały najwyższe oceny. Powodem dla którego przypominamy te tytuły i ich chwalebną historie, jest część trzecia Earth 2150 – Lost Souls, stanowiąca finał historii całej trylogii. Aby jednak w pełni pojąć dramatyzm kampanii single player w Lost Souls, należy przenieść się przynajmniej o kilka lat i dwa tytuły wcześniej – w czasy pierwszej wojny pomiędzy Dynastią Euroazjatycką a Unitek Civilized States. Wtedy to na skutek nie do końca, jak się zdaje, przemyślanego posunięcia taktycznego ze strony ED doszło do niewielkiej eksplozji nuklearnej, której skutkiem było wytracenie naszej planety z jej orbity. W tym samym dniu stało się jasne, że Ziemi pisana jest ostateczna zagłada, a jedyną szansą ocalenia życia jest ucieczka na Marsa. W części drugiej trylogii, The Moon Project, pojawiła się trzecia strona konfliktu – kobiece Luna Corporation ( a to ciekawostka, ja myślałem, że w Escape From the Blue Planet była już LC – widocznie się myliłem :-) – przypis Rosic ) – przedsiębiorstwo górnicze zajmujące się wydobyciem surowców z naszego satelity oraz... tajemniczym eksperymentem o nazwie „Sunlight”, który mógłby okazać się ocaleniem dla ludzkości. Akt trzeci tej tragedii rozpoczyna się dosłownie w przededniu tej globalnej katastrofy i opowiada, jak radzą sobie ci, dla których wołanie o ratowanie dusz ( Save Our Souls – SOS ) nie odpowiedziano. Słowem: Stracone Dusze – Lost Souls. Historia Powstania Lost Souls nierozerwalnie wiąże się z grupą niemieckich hardcore’owych fanów, którym mało było dwóch poprzednich Earthów, i sami zajęli się tworzeniem scenariuszy oraz kampanii. Pomysł podchwyciła z kolei niemiecka BlackStar Interactive, twórcy Peasant’s Rebelion i Oil Tycoon. Przez to właśnie Lost Souls jest niczym więcej jak zupełnie pozbawioną innowacji dodatkową kampanią Earth 2150: The Moon Project. I jednocześnie, jako ze stworzona została przez graczy hardcore’wych dla ( jak się okazuje ) wyłącznie im podobnych – Lost Souls jest najtrudniejszą strategią czasu rzeczywistego, jaką miałem okazję dotąd poznać ! Kampanie Kampanie w Lost Souls są trzy- tyle, ile stron konfliktu. Pierwsza z nich, co przypominamy tym, którzy dotąd nie mieli okazji przyjrzeć się bliżej Ziemi roku 2150, to Dynastia Euroazjatycka. To tradycyjna, korzystająca z jednostek najbardziej przypominających aktualnie istniejące arsenały – i zarazem najbardziej „radziecka”, tj. stawiająca na ilość, nie na jakość strona w grze. Druga – Luna Corporation, jest przedsiębiorstwem górniczym wykorzystującym przystosowane naprędce do potrzeb prowadzenia wojny sprzęt górniczy. Interesujące jest to, że w ich przypadku nie jest niezbędne wydobywanie surowców – korzystają one z baterii słonecznych ładowanych w ciągu dnia ( w zamian ciężkie chwile nadchodzą w nocy...) ( no to jest bardzo ciekawe, ponieważ metody pozyskiwania energii nie mają nic wspólnego z surowcami, oczywiści LC musi wydobywać surowce, a do utrzymania energii w nocy służą „baterie”, więc nie ma najmniejszego problemu – przypis Rosic ). Naukowcy LC opracowali technologię samoregenerujących się osłon, dzięki czemu uszkodzona jednostka szybko wraca do początkowej, nieskazitelnej postaci. Trzecia wreszcie strona – Unitek Civilized States, stawia na jednostki całkowicie zautomatyzowane – m.in. lokalne odpowiedniki Mechów. Mimo zróżnicowania wszystkim trzem kampaniom i stronom wspólny jest poziom trudności, balansujący na granicy niemożliwego. Nawet dla weteranów poprzednich części Lost Souls będzie wyzwaniem: tu bowiem niestety zwykle gracz jest tym stojącym na straconej pozycji. Dobrym przykładem tego, ze czasem ciężko jest choćby zacząć, może być pierwsza (!) misja – Luna Corp, Copr. której po około 15 sekundach od rozpoczęcia baza, jakiej mamy bronić nie dysponująca żadnym wojskiem (!!), staje się celem zmasowanego (!!!) ataku DE ( Hihi, a może ED ?? – przypis Rosic ). Misje, zaś w których przeciwnicy dadzą ci czas na rozbudowę bazy i armii, można by policzyć na palcach jednej ręki... Wracając jednak do kampanii – dopiero ukończenie wszystkich trzech, rozgrywanych w kolejności DE ( przecież to Rosja, a nie Niemcy – przypis Rosic ), LC, UCS, pozwoli poznać całą historię Straconych Dusz. Ta zaś, nawiasem mówiąc, jest naprawdę niezła! Aby uniknąć jednak zarzutów o wyjawianie niespodzianek, napomknę jedynie, że w trakcie gry kilkakrotnie diametralnie zmieni się sytuacja na frontach: dawni sprzymierzeńcy staną się najzacieklejszymi wrogami, a wcześniejsi zdrajcy sprawy – sojusznikami... Mocny Engine Bardzo mocnym atutem Lost Souls jest – obok treści – także forma gry, z nieodmiennie imponującym enginem w pierwszej linii. Ten nie tylko umożliwia w pełni trójwymiarowe pole walki z dowolnego ( w pewnych granicach ) kata, nawet w rozdzielczościach do 1600 na 1200 punktów, ale i rewelacyjne oświetlenie – zarówno to wynikające z pełnego trybu dobowego, jak i eksplozji oraz pożarów! Z podobną dbałością przygotowano intro nitro przerywniki filmowe, a zwłaszcza film rekrutacyjny Dynastii Euroazjatyckiej! Podobać się też mogą animacje ruchu jednostek i stawiania budowli. I choć nie we wszystkich przypadkach tak właśnie jest – np. budowa UCS polega na przykryciu całego obszaru nieruchoma „nakrywą” i zdjęciu jej, gdy upłynie określony gabarytami budowy czas... ogólnie dbałość o szczegóły i zarazem precyzja wykonania animacji SA niezwykłe. Przykłady nasuwają się same – baterie słoneczne Lunar Corporation wyraźnie zwracają się w ciągu dnia w stronę słońca, rotory śmigłowców, którym wydajesz rozkaz wyłączenia silników, zatrzymują się w różnych przypadkowych układach, a jednostki stojące w śniegu są nim przysypane! Innowacje Warto wspomnieć wreszcie, że seria Earth, którym nieodrodnym synem są Lost Souls, oferuje miłośnikom tematu kilka elementów, jakich nie sposób znaleźć nigdzie indziej. Po raz pierwszy spotkałem się z możliwością budowania makiet jednostek- znacznie tańszych od tych [prawdziwych, ale – jak łatwo się domyślić – zupełnie nieefektywnych w boju (sprawdzających się jednak jako zwiad!). Niesamowitemu wręcz rozwojowi ( mam nadzieje, że autorowi chodzi o porównanie do innych rysów, a nie do wcześniejszych części Eartha – przypis Rosic ) uległa także warstwa „naukowa” gry, czyli konieczność upgrade’owania jednostek. Tu funkcję tę rozbito na dwa narzędzia: drzewo wynalazków pozwala jednym kliknięciem ustalić kolejne stopnie technologiczne, niezbędne do osiągnięcia określonego celu – np. amunicji do dział przeciwlotniczych trzeciej generacji ( czy jakiekolwiek „działa przeciwlotnicze” w Lost Soulsie miały trzeci poziom generacji – no cóż – nie ! przypis Rosic ), konstruktor zaś umożliwia samodzielne składanie jednostek z elementów (podwozie, nadwozie ( o tym też nie słyszałem – przypis Rosic ), broń), jakie wchodzić będą w skład naszej armii! Nie zdarzają się też, a przynajmniej nie na tyle, by uniemożliwiać sprawne zarządzanie jednostkami, problemy z wyszukiwaniem ścieżek przez AI. Wreszcie – co stanowić powinno podstawową cechę Rts-ów – Lost Souls robi użytek z genialnego wynalazku, jakim jest aktywna, tj. umożliwiająca wydawanie rozkazów, pauza! Final Cut Podsumowywując – w Lost Souls nie ma wprawdzie niczego, czego nie widzielibyśmy do tej pory, jednak równie prawdziwe jest stwierdzenie, że znakomita treść znalazła w tym przypadku równie godną oprawę. Innymi słowy: choć rzeczywiście Lost Souls jest jedynie trudniejszą od The Moon Project, Projekt więc w gruncie rzeczy bardzo rozbudowaną, ale tylko dodatkową kampanią, to równie niewątpliwe jest RTS-em wzorcowym: tytułem, w którym krzywa gatunku osiąga apogeum! A jako że dostępny jest w całości po polsku i w cenie zaledwie 39 złotych – moja rada dla strategów może być tylko jedna – grać! Tekst: gem
|